Widziałem kiedyś schludną rzecz, a mianowicie dym wypuszczony po zapalonym blancie. Był niesamowity, jak reklamówka w filmie „American Beauty”. Nawet wciągnęło mnie to, było takie realne, jak krążył po pokoju i przyjmował takie wzory, że nie mogłem od niego oderwać oczu. W tej całej historii najlepsze jest to, że kumple do na dzień obecny posiadają z tego grubą polewkę, bo byli ze mną w pokoju i zamiast sprowadzić mnie na ziemie to patrzeli i nie przerywali. Moje wspomnienie pierwszego zapalonego w życiu bucha będzie zawsze miłe i wesołe. Dla miłośników polecam http://sativa.radom.pl/